Skip to main content

Alergia chorobą społeczną

Ogromny postęp medycyny w XX w. pozwolił na bardziej skuteczne leczenie chorób dobrze już poznanych, a więc takich, których rozpoznanie nie nastręcza większych trudności, ponadto, w związku ze wzrostem możliwości diagnostycznych — spowodował wyodrębnienie nowych jednostek chorobowych. W dobie obecnej choroby zakaźne, w tym gruźlica i choroby weneryczne, przestają być ośrodkiem zainteresowania medycyny krajów cywilizowanych. Te choroby, charakterystyczne dla nędzy i zacofania, są skazane „na wymarcie”. Rzecz jasna — to samo zagadnienie będzie miało inny ciężar gatunkowy np. w Indiach:, a inny w Holandii. Podczas gdy Indie, rozpoczynając swój byt państwowy z ludnością, której średni wiek przeżycia wynosi 35 lat, muszą intensywnie rozbudowywać służbę epidemiologiczną, sieć poradnictwa przeciwgruźliczego itp., Holandia może sobie wobec tej średniej wynoszącej ponad 70 lat pozwolić nie tylko na ograniczenia rozwoju ftyzjatrii, lecz nawet musi przeprowadzić przekwalifikowanie zawodowe ftyzjatrów już pracujących. Zaczyna im po prostu brakować zajęcia. Mając w znacznym stopniu rozwiązane zagadnienie gruźlicy, kraj ten może już podjąć szersze usiłowania zmierzające do uwolnienia dużego odsetka społeczeństwa od mniejszego zła, jakim są: pokrzywka, katar sienny, zawodowe choroby skóry itp. Dla jednego kraju alergia może być problemem społecznym, dla drugiego natomiast jeszcze nie. W chwili obecnej kraje cywilizowane gnębią trzy plagi: choroby układu krążenia, nowotwory i choroby układu nerwowego.


Nie wdając się w szczegółowe rozważania dotyczące chorób układu krążenia, można zaryzykować twierdzenie, że są one z grubsza rozwiązane. Znamy ich tło, wiemy, w jaki sposób im zapobiegać, wiemy, jak je leczyć. Oczywiście sama świadomość tego nie jest równoznaczna z wyeliminowaniem tej klęski społecznej. Można sobie jednak wyobrazić, że pewnego roku, pewnego miesiąca, a nawet pewnego dnia nowotwory staną się problemem marginesowym. Pozostanie jeszcze problem chorób nerwowych, dla których, niestety, nie widzę perspektywy rychłego rozwiązania, i problem chorób alergicznych. Do tego czasu problem alergii zostanie wzbogacony o szereg nowych jednostek chorobowych.
Może jestem złym prorokiem, ale sądzę, że problem nowotworów zostanie rozwiązany wcześniej niż problem alergii. Decyduje tu stopień ważności i nakłady środków finansowych. Alergia staje się, a w niektórych krajach już jest, chorobą społeczną i jej znaczenie w miarę upływu lat będzie coraz większe. Czy takie stanowisko jest usprawiedliwione, czy nie jest ono przesadą wynikającą z zainteresowania autora tym problemem? Postaram się przekonać, że alergia jest poważnym problemem społecznym.

Założenie I:
Choroby alergiczne są bardzo rozpowszechnione we współczesnym społeczeństwie.
Proszę nie liczyć na to, że dane liczbowe z różnych publikacji dotyczących rozpowszechnienia alergii będą się ze sobą pokrywały. Po pierwsze, kwalifikacja jednostek chorobowych zaliczanych do chorób o podłożu alergicznym nie jest zbyt precyzyjna. Po drugie, wiele alergoz wymyka się statystyce lekarskiej, co wynika z niezgłaszania przypadków mniej dokuczliwych lub przejściowych odpowiednim placówkom medycznym. Do statystyki nie wchodzą również choroby, których podłoże alergiczne nie jest bezwzględnie pewne. W statystyce uwzględnia się głównie alergiczne choroby układu oddechowego, skóry i niektóre choroby narządu pokarmowego. Wiemy już dobrze, że alergia nie ogranicza się do wymienionych układów.


Nie ulega wątpliwości, że astma oskrzelowa jest najczęstszą chorobą w grupie ciężkich alergoz.
Nie budzi również zdziwienia przeświadczenie Dawida Williamsa, który stwierdza tak dużo przypadków astmy w Wielkiej Brytanii. Można powiedzieć, że kraj ten, ze swoim specyficznym klimatem i zagęszczeniem przemysłu, jest ojczyzną astmy.
W naszym kraju trudno o ścisłe statystyki dotyczące astmy oskrzelowej i innych alergoz. Pośrednio można orientować się w liczbie chorych na podstawie ruchu w największej krajowej placówce alergologicznej, jaką jest poradnia krakowska, prowadzona dawniej przez Jana Obtułowicza. Na podstawie zgłoszeń ustalono, że 10% mieszkańców Krakowa odwiedziło tę poradnię. Należy, jednak przyjąć, że spora liczba osób cierpiących na niewielkie lub przejściowe dolegliwości nie dotarła i do tej placówki. Na podstawie takiego rozumowania należy sądzić, że odsetek alergii jest u nas znacznie wyższy niż owe 10%. Przyjmijmy nawet tę, jak się zdaje, zaniżoną liczbę. Daje to 3 miliony chorych na alergozy w naszym kraju. To jest już problem — tym boleśniejszy, że choroby te najczęściej dotyczą dzieci. Ażeby nie być gołosłownym, znowu posłużę się liczbami. Ograniczę się jedynie do omówienia kilku alergoz.
W statystyce tej nie ujęto znamiennego faktu, że najbardziej podatnym okresem dla nabywania alergii jest pierwszy rok życia. W tym okresie ujawnia się około 12% astmy oskrzelowej i 18% pokrzywki. Nie trzeba chyba tłumaczyć, jak ciężko jest leczyć niemowlę i jakim wstrząsem dla rodziców jest choroba dziecka w tak wczesnym wieku. Wspomniałem już o tym, że dziecięca astma w około 80% jest wyleczalna. Pozostaje jednak 20% chorych wkraczających z tą chorobą w wiek dojrzały.