2. W przypadku alergii i odporności mamy do czynienia z dwoma całkowicie odrębnymi rodzajami przeciwciał.
Są fakty przemawiające zarówno za pierwszym, jak i za drugim poglądem, lecz w rezultacie wydaje się, że obie hipotezy łącznie mogą, przynajmniej częściowo, tłumaczyć przebieg omawianych odczynów. W przypadku odczynów odpornościowych antygeny są zobojętniane w surowicy i kompleks, który powstaje w wyniku tego zetknięcia, jest nieszkodliwy dla organizmu, a klinicznie wyraża się łagodniejszym przebiegiem zakażenia lub toksycznego działania określonych substancji (jadów węży, owadów itp.). Substancje szkodliwe (toksyny bakteryjne, zwierzęce) nie są dopuszczane do komórki przy wtórnym ich wniknięciu do organizmu, lecz zobojętniane w płynach ustrojowych. W odczynach alergicznych natomiast reakcja antygen—przeciwciało przebiega bądź w pobliżu, bądź w samym wnętrzu komórki. Kompleks antygen—przeciwciało działa uszkadzająco na komórkę. Powstaje choroba: wstrząs anafilaktyczny lub alergoza. Terminologia anglosaska dysponuje określeniem, które lepiej oddaje istotę zagadnienia. Termin protection — „ochrona” jest bardziej przekonywający niż „odporność”. Przez to słowo należy rozumieć zobojętnienie antygenów przez swoiste przeciwciała. W myśl tego ujęcia odporność byłaby pojęciem szerszym, obejmującym oprócz ochrony także zjawiska, w których odgrywa rolę większa ilość czynników, nie tylko reakcja antygen—przeciwciało.
Schemat Courtesy-Topley-Wilsona jest dotychczas chyba najlepszym schematem wyjaśniającym różnicę pomiędzy odczynem alergicznym a immunologicznym. W schemacie tym świnkę morską można z powodzeniem zastąpić innym gatunkiem zwierzęcia lub człowiekiem.
Rozwój immunologii datuje się od historycznych prac Louisa Pasteura, który stworzył podwaliny nowoczesnej bakteriologii, zarazem dając ludzkości do rąk potężny oręż — sztuczne uodpornianie przeciw chorobom zakaźnym. Człowiek zastąpił tylko naturę, złagodził naturalne, zjawisko nabywania odporności przeciw określonemu zakażeniu przez objawowe lub utajone przebycie choroby zakaźnej.
Nawet najbardziej współczesne kierunki wiedzy mają swe źródło w przeszłości. Tak jest i z uodpornieniem. W Azji Mniejszej król Mitrydates VI (132-63 p.n.e.) próbował uodpornić się przeciw toksynom trujących grzybów przez spożywanie niedużej ich ilości. I znowu pojawił się genialny obserwator, który potrafił wykorzystać swe spostrzeżenia. Edward Jenner w 1798 r. zaobserwowawszy, że dojarki, które zarażają się łagodną postacią ospy krowiej (krosty na rękach), nie chorują na ospę prawdziwą, zastosował pierwsze szczepienia ochronne osłabionym zarazkiem, tzw. krowianką.
Louis Pasteur, działając już nie na zasadzie intuicji, lecz na podstawie badań naukowych opartych, na bakteryjnej teorii chorób zakaźnych, obdarzył ludzkość w XIX w. bezcennym
skarbem — szczepieniami ochronnymi, które dalej rozszerzyła i spopularyzowała jego szkoła.
Jak widać z badań laboratoryjnych, w surowicy osób zdrowych można wykazać kilkadziesiąt przeciwciał skierowanych przeciw różnym zarazkom. W ogromnej większości przypadków jest to wynikiem immunizacji naturalnej, najczęściej bezobjawowej. Najprostsza jest jednak obserwacja naturalnych zjawisk, które ujawniły się w przebiegu ostrej choroby zakaźnej. Przebycie choroby daje zwykle trwałą odporność w stosunku do danego czynnika chorobotwórczego. Odporność ta dotyczy nie tylko chorób zakaźnych, rozciąga się również na substancje toksyczne, z którymi styka się człowiek. Obserwowano przecież zaklinaczy wężów, którzy „wypracowali sobie” odporność na ich jady, odporność zielarzy na trujące zioła itp. Ten sposób nabywania odporności nie był na pewno ani bezpieczny, ani powszechnie dostępny.
Zagadnienie odporności przeciwzakaźnej nie wyczerpuje zakresu immunologii. Wiele immunologicznych odczynów ustrojowych jest wyrazem uczulenia i odporności pozazakaźnej. Temat ten jest stosunkowo słabo spopularyzowany, warto więc podać trochę informacji o tych sprawach.